sobota, 22 grudnia 2012

święta, uhuu...

Nie powiem, w domu zrobiło się dość świątecznie, gdyby nie tata, który swoim zachowaniem doprowadza mnie do szału to już świątecznie na maksa, ale przecież coś zawsze musi być nie tak, życie kurwa. Choinka kupiona, ubrana, świeci jak stopięćdziesiąt, cały dzień spędzony w kuchni, ja kucharka, oho!
A teraz trochę o tym co w mojej głowie, moja empatia nie pozwala mi nie myśleć o pewnym wydarzeniu. Wracałam samochodem z zakupów i jechała karetka, za nią staż pożarna, zawsze w takich chwilach myślę sobie co mogło się stać, a teraz wiem, że ta karetka jechała do chłopaka, młodego chłopaka, który z kumplami przebiegał sobie przez drogę, oni zdążyli no a jemu już się nie udało... no i stąd moje myśli dziś od czasu do czasu pojawiająca się gdzieś tam w środku rozkmina co musi teraz czuć jego rodzina, mama, przecież święta, przecież pewnie gdzieś po szafach pochowane były prezenty dla niego, przecież dzieckiem był. Co czuje taka matka  jak do niej dzwonią? przychodzą? nie wiem, nie chce wiedzieć jak to przekazują. Ale przecież kurwa zaraz święta, a jego nie ma i nie będzie już z nimi.
W mojej głowie cięzkie rzeczy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz